niedziela, 17 listopada 2013

Kapitan Życia a morsko- życiowe opowieści

Wokół żeglowania poznaje się siebie i innych ludzi w przyspieszonym tempie... Szczególny czas... Można poznawać relacje z innej strony. Kapitan nie używa wielu słów, często pozwala ludziom w nieco neoficki sposób pokazywać jak dużo wiedzą, więcej niż on. Chociaż widział nie jedno w wielu wyprawach pozwala na tworzenie opowieści, niestworzonych, bohaterskich obrazów przez ludzi, którzy lubią grać pierwsze skrzypce. Dlaczego? Odpowiedź brzmi - "po co? czas zweryfikuje..." Jest w tym niesamowita prawda życiowa. Spędzając czas z Kapitanami Życia (są to czasem kapitanowie żeglugi :) widzę Kapitanów z prawdziwego zdarzenia, którzy są świadomi swoich słabości, poglądów, ale też mocnych stron. Jeśli jesteśmy takim Kapitanem Siebie nabieramy odwagi do mówienia o prawdziwej jakości siebie, prawdziwych wartościach.
Jednak potrzeba, aby były obecne do tego warunki. 
Jesteśmy uwrażliwieni na nie gadanie "po próżnicy". Jeśli są słuchacze, potrzebujący naszych treści mówimy, jeśli natomiast ktoś potrzebuje tła dla swoich wątpliwych osiągnięć nie mówimy nic, ale też nie protestujemy. Spokojna pewność tego kim jesteś i godność własna nie pozwala na wdawanie się w emocjonalne opowieści na wysokim C o tym kto, co, gdzie i jak sztorm przeżył i jakim bohaterem się stał - biznesowo, życiowo, żeglarsko, rodzinnie... Przypomina to opowieść z cyklu, kto ile wódki wypił :)  I pamiętajmy jesteśmy sobą, ponad to... Nikt z tej kategorii ludzi, nigdy,  żadnemu Kapitanowi na jachcie jego życia nie będzie w stanie zmącić spokoju i godności, bo Tobie do niczego - Kapitanie własnego życia - nie jest to potrzebne.  Ekscytację i licytację w stylu taaaaaka rybą i taaaaaka fala zostawmy maluczkim. Nie dajmy się wciągnąć w wymianę, której celem jest znalezienie tła dla wątpliwej wiedzy i wątpliwego bohaterstwa. :)

poniedziałek, 4 listopada 2013

Ster i szacunek

Czy widzisz jak to jest, kiedy pewnie sterujesz swoim życiem? Kiedy tak jest? 
Wyobraź sobie, że stoisz niepewnie, nie wiesz co zrobić, nie wiesz, z której strony wieje wiatr, żagle łopoczą za moment zrobisz niekontrolowany zwrot. Nie wiesz jakie wydać komendy załodze.
Wyobraź sobie, że pewnie trzymasz ster, wiesz co robić i kiedy. Spokojnie, zdecydowanie prowadzisz jacht, załoga czuje się pewnie pod Twoimi komendami.

Pamiętasz, jacht to Twoje życie, to Ty decydujesz. Załoga to wszyscy, których zapraszasz do swojego życia w rejs z Tobą. Pomagają Ci według Twoich zasad, ale też cieszą się, że mogą 
z Tobą być. 
Jak myślisz co ma wpływ na to jakim będziesz Kapitanem swojego życia? 
Szacunek do siebie, swoich decyzji, postanowień. Stabilna pewność tego kim jesteś i czego chcesz. Co potrafisz, a czego jeszcze nie. Być może masz kogoś w załodze, kto na ten moment zawahania przejmie od Ciebie ster i poprowadzi jacht wg zaplanowanej trasy, ponieważ ma większe doświadczenie - czy to źle ? Nie, jeśli to Ty tę osobę wybrałeś świadomie do swojego życia, jeśli nauczysz się czegoś od niej, jeśli nie zmieni Twojej trasy, tylko pomoże Ci, na chwilę, w trudnym momencie. Tak,  jeśli zrobisz to z lęku na długo, może na stałe i wyłączysz się z decydowania.
Szacunek dla ludzi, którzy są z Tobą. Szacunek dla morza (rzeczywistości) i umiejętność pozostania sobą bez zbędnej paniki i emocjonalności. To wszystko da Tobie i Twojej załodze radość, smak podróży... i satysfakcję ze wspólnych manewrów... 

Warunek jest jeden zdobądź pewność siebie i szacunek dla swojej indywidualności. 

wtorek, 15 października 2013

Halsowanie - rzecz naturalna

Wyznaczasz trasę – wiesz kiedy, gdzie, którędy chcesz dopłynąć.
Wiatr musisz umieć oswoić. Wtedy zawsze będzie Twoim przyjacielem.
Wydawałoby się, że najkorzystniejsze jest kiedy możesz popłynąć prosto do celu fordewindem (wiatr w rufę jachtu) - Wbrew pozorom, nie jest to najkorzystniejszy kierunek. Przy przy tym samym wietrze, możesz rozwinąć większą prędkość płynąc pod kątem do niego. Ponadto przy wietrze prosto od rufy tylne żagle zasłaniają żagle bliższe dziobowi zabierając im wiatr. Można wtedy "płynąć motylkiem". Jak wiesz co robisz, wiatr zawsze będzie Twoim przyjacielem.
Czy czegoś Ci to nie przypomina?

Kiedy ruszasz ze swoim pomysłem, trudnymi sprawami, rozwojem, pozbywaniem się niszczących przyzwyczajeń czy sposobu reagowania na toksyczne relacje chcesz szybko do przodu bez przeszkód... Byłoby fantastycznie, ale po pierwsze nie nabywamy odporności na kłopoty i kiedy zjawią się reagujemy nadmiernie negatywnie, po drugie, na haju przyjmujemy – dzieje się samo, świat mi sprzyja, nie wiele muszę robić – i przestajemy kontrolować kiedy to pomaga a kiedy przeszkadza, nie nadążymy przebierać nogami i wreszcie, czy nie doceniamy tego nad czym pracujemy, aby wykorzystać w pełni możliwości fordewindu rzadko da się płynąć pełnym motylkiem ale jakie to cudowne uczucie.

Zdarza się, że Neptun ma w głębokim poważaniu gdzie sobie wymyśliłeś płynąć i... wieje Ci prosto w twarz. I co wtedy? Możesz zmienić kurs i zrezygnować z pierwotnych planów albo zacząć halsować. Zwroty będą Cię kosztować trochę wysiłku, czy masz w sobie zapał i determinację oraz wiedzę i umiejętności jak to robić? Dasz radę a sukces będzie smakował jeszcze lepiej.

www.zeglowanieprzezzycie.pl 

sobota, 12 października 2013

Spojrzenie w przeszłość a żeglowanie

I wciąż wraca, wciąż żywe wspomnienie i przyszłość nie do odgadnięcia, ale do zagospodarowania. Czy to wspomnienie jest dobre czy złe ? Wyjaśnię Ci dlaczego to nie ma znaczenia...
Dobre? W takim razie może być wiatrem w żagle następnego dnia, albo trzymać niczym cuma w kei pt "Cudowna przeszłość" zniechęcając do podejmowania wyzwań
Złe? Może generować złość niczym oddech silnego Neptuna i pchnąć nasz jacht w rejs, albo rodzić smutek, rozpacz odbierając siły do nawigowania w przyszłość.
Tylko od Ciebie zależy jak wykorzystasz swoje życie - jako motywację czy cumę... Jak wykorzystasz doświadczenie - do własnego rozwoju czy stagnacji...
Więc decyduj wspominaj co dobre, aby pamiętać, że Twoje życie jest piękne. Nie żałuj, że minęło, dziękuj, że było i znów będzie cudownie. Piękne dni życia są jego celem i prawidłowością...
Znaczenie ma tylko to, co dziś, co teraz jest Twoim dniem, Twoim wiatrem, Twoją falą. Nie możesz sterować jachtem patrząc do tyłu... rozbijesz łódź, a w najlepszym wypadku ockniesz się w zupełnie innym miejscu niż to do którego płynąłeś, zgubisz kurs. 
Jeśli tęsknisz, tak jak ja, za ważnymi dla Ciebie ludźmi, wyślij im dobre przesłanie - ciepłą myśl - niech żyje im się dziś szczęśliwie, jeśli tęsknisz za wydarzeniami pamiętaj, że to model wydarzeń których nadal pragniesz i możesz mieć kolejne - już wiesz czego chcesz, co Cię cieszy - więc zdobywaj.
Jeśli wracasz do wspomnień bolesnych pamiętaj - to nie jest tu i teraz - pożegnaj bolesną przeszłość, wrzuć do morza smutki, rozpędź je na cztery wiatry. 
Nie, nie napiszę, że będzie łatwo ale nagroda jest wielka - Wolność wewnętrzna i zewnętrzna od ludzkich uwag, cudzych przekonań, zazdrości, czarnowidztwa, powinności, poczucia winy i ograniczania drugiego człowieka... wolność do prawa każdego człowieka do wyznaczenia kursów, które innym mogą się nie podobać, akceptacji siebie, akceptacji rozstań, pożegnań, akceptacji pragnień i osiąganie ich, wolność do odpowiedzialności za jakość Twojego życia.




www.zeglowanieprzezzycie.pl






środa, 9 października 2013

Aż zapiera dech

Czy znasz uczucie, kiedy po raz kolejny chcesz realizować siebie, chcesz płynąć swoim kursem i już... już... masz oddać cumy, aż tu biegnie ktoś keją jeszcze ja jeszcze ja... czujesz że to balast... to nie jest ten cumowy na którego czekasz, ani mooringowy (patrz wcześniejsze posty - mooring jest jedną z cum - trzyma dziób jachtu, żeby jacht był stabilniejszy i koniecznie trzeba go zrzucić i uważać żeby się nie zaplątać kilem w swój albo cudze) 
Odpłyń - jeśli tego nie zrobisz będziesz znów walczyć o swoją pozycję na swoim jachcie, w swoim życiu. Odwlecze się moment wyjścia z portu. 
Kto to jest ta osoba biegnąca keją? 
Ci którzy Tobie sekundują i chcą pomóc już są na jachcie. Dobrałeś ich uważnie, pomagają jak tego chcesz i o to prosisz, a nie tak jak sami uważają za stosowne. Tych już się pozbyłeś. 
 Pamiętasz post z żeglarskiego na lądowy??? „wspieraj mnie albo wyjdź z mojego jachtu”  Miej odwagę odejść od wszystkiego co Cię niszczy, ogranicza, nie pozwala się rozwijać i realizować planów. 
Więc kto biegnie keją? O nikim nie zapomniałeś przecież. I pojawia się myśl... może mu/jej pomogę, to tylko chwila, zabiorę jego/ją tylko do kolejnego portu tam znajdzie swoje miejsce... tak nie można... trzeba ludziom pomagać... trzeba być ludzkim... Więc kto to jest, kto budzi takie poczucie rozdarcia, winy, powinności wobec stereotypów... Dla kogo chcesz być bardziej ludzki niż dla siebie... Matka, ojciec, mąż, siostra, brat, tzw "przyjaciel", partner, dziecko... Oni - wiecznie oczekujący pomocy. Choć dajesz im tak wiele, to wciąż chcą jeszcze i jeszcze więcej Twojego czasu, uwagi, pieniędzy, emocji kosztem siebie zawsze kosztem siebie... Dlaczego? Myślisz... bo będę złą córką-matką-żoną-siostrą-przyjaciółką-partnerką, złym bratem-ojcem-mężem-przyjacielem-partnerem... A kto wstrzymuje Cię przed pięknem Twojego życia wg Twoich zasad ? Przecież zaprocentuje dla wszystkich Twoje szczęście. Tak może zrobić tylko ktoś kto cię potrzebuje nie licząc się z tym czego potrzebujesz Ty. 
To tylko przykłady być może cała rodzina, bliscy są wśród załogi (choć wszyscy wiemy jak rzadko tak bywa)
Ci którzy Tobie sprzyjają są z Tobą na jachcie - nie czekaj!!!!
Odpłyń, odpłyń natychmiast!!!! Inaczej będzie tak, że aż zapiera dech z lęku i znów będziesz zbierać siły                                                        
                                                  ******
Czy znasz uczucie, które pojawia się kiedy ktoś fascynująco, bądź zupełnie zwyczajnie opowiada o swoich wyborach, podróżach, dokonaniach, pasjach... ? Nie ma znaczenia, czy widzisz to w telewizji, czytasz wywiad, reportaż w czasopiśmie, jesteś na spotkaniu z jakąś znaną osobą, czy słuchasz prezentacji w firmie, albo masz okazję znać kogoś kto w taki sposób przekazuje swoje przeżycia. Pamiętasz jak to działa? Jak podłączenie do pozytywnego prądu. Budzi się radość, ciekawość, pasja i fascynujący świat, w który się przenosimy....


Znam osobiście kilka takich osób. A to dwie z nich. Jedna jest managerem wyższego szczebla i ma zupełnego bzika na punkcie jednej z dziedzin medycznych. Potrafi prezentując produkt, bądź pomysł związany z tą dziedziną opowiadać tak jakby malowała najpiękniejszy obraz budzący niepowtarzalne doznania. Druga osoba jest podróżnikiem, żeglarzem - słuchając jej przenoszę się we wspaniały świat, nie tylko w nowe miejsca, ale też w przygodę, kreowaną dynamiczną, żywą opowieścią.

Charyzma jest darem, ale czy tylko darem? Czy też umiejętnością, kierowaną pasją i doświadczeniem?
Co z Twoim życiem? Być może w jednej dziedzinie spełnia Twoje oczekiwania a w innej nie. 
Jeśli Ci to przeszkadza czujesz jakiś dyskomfort to znaczy, że masz coś do zrobienia, aby osiągnąć istotne dla Ciebie cele, jeśli nie, nie kłopocz się tym. Jesteś szczęściarzem.


Żeglowanie przez życie wiąże się ze świadomością, że nasze życie jest jak jacht, a „jachty w portach rdzewieją zaś marynarze schodzą na psy” Taka byłaby też nasz historia, gdybyśmy nie mieli odwagi na wyjście „w morze”, obranie celu podróży, wyznaczenie kursu, nawigowanie, sterowanie, halsowanie, decydowanie o postojach w zatokach, czy mniejszych portach, jakie spotykamy na naszym kursie. Tak, właśnie to dzieje się w naszym życiu... Jeżeli decydujesz być jego Kapitanem,  wtedy jest pięknie aż zapiera dech. 


www.zeglowanieprzezzycie.pl

środa, 2 października 2013

Kotwica

Ostatnio Przyjaciel przeczytał mi takie oto zdanie:

Przeszłość jest jak kotwica, która trzyma nas w miejscu. Trzeba zapomnieć o tym kim się było, żeby stać się kimś, kim się będzie.

Czy tak jest?

Kotwica trzyma nas w miejscu, ale czasem chcemy, żeby nas trzymała z przyczyn najzdrowszych na świecie - chcemy odpocząć - nacieszyć się kąpielą w pięknej zatoczce, wyjść na ląd podziwiając otaczającą przyrodę, popatrzeć w gwiazdy i spędzić noc pod tak pięknym niebem. 
Jak w życiu - chcemy przez chwilę nie robić nic i chłonąć piękno chwili.  

Niestety, najczęściej kotwicowisko życiowe rzeczywiście ma miejsce wtedy, kiedy trzymamy się kurczowo tego co przeszłe, boimy się tego co ma nastąpić... 
Trzymamy się chorej pracy, chorych związków, chorych przyzwyczajeń itp itd Mało tego - wiemy, że to toksyczne, że nie płyniemy jachtem naszego życia do przodu i przegapiamy sprzyjające wiatry.
Dlaczego?
Nie mamy planu, albo mamy i boimy się płynąć... 
To nic, że będą chwile kiedy nie będzie łatwo... ale z każdą milą naszych działań będziemy bliżej celu. 

Jedno jest pewne - wieczne stanie na kotwicy nie przynosi nic dobrego, ani jachtom, ani załodze.
I pamiętajmy - zawsze możemy kogoś poprosić o pomoc w podniesieniu kotwicy i wypłynięciu na szerokie wody :)

Więc pamiętajmy co było wczoraj tylko o ile jest nam  to potrzebne do działania dziś i jutro - tylko wtedy gdy jest motywujące do wspaniałego żeglowania przez życie

pozdrawiam i ...
Stopy wody na dziś :) 

Ewa

poniedziałek, 23 września 2013

Z żeglarskiego na lądowy - Wyjście z portu

Wyjście z portu.

Osoba która jest dla mnie wzorem i autorytetem mówi załogom – zapewne podobnie jak większość Kapitanów – że odejście od kei i wyjście z portu jest jednym z trudniejszych manewrów.
Wszystko trzeba idealnie zgrać w czasie, uważać na inne przycumowane jachty, - ewentualne sczepienie się odbijaczami chroniącymi burty, wziąć pod uwagę kierunek i siłę wiatru, prąd wody, rozdzielić zadania i czytelnie wydawać komendy kontrolując ich wykonanie, w tym samym czasie operując manetką silnika i ewentualnie sterem strumieniowym biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności zewnętrzne i wewnętrzne.
W odejściu bierze udział duża część załogi – ci co nie mają zadań siedzą cicho i nie przeszkadzają... Jeżeli nie zrobisz tego sprawnie jacht przyklei się do stojącej obok jednostki i wyjście z portu jest utrudnione

Brzmi nieco skomplikowanie?
Zaraz rozłożymy to więc na czynniki pierwsze, ale najpierw zastanówmy się jak to jest, kiedy podejmujemy decyzję – ok, just do it. Nakreślamy plan wiedząc, że to jest właśnie to. Wtedy, kiedy wszystko jest przygotowane zaczyna się praktyczne działanie i zmierzenie się z pierwszymi zadaniami. Wymaga to od nas ogarnięcia nie raz nie dwa spanikowanych najbliższych czy znajomych przerażonych naszym pomysłem... Masz ochotę powiedzieć wspieraj mnie albo siedź cicho i mnie nie demotywuj, pozwól mi prowadzić moje życie – mój jacht – to ja jestem tu za sterem i właśnie opuszczam port w którym moje życie zżera korozja. Ile razy zrezygnowałeś? 
 
Przypomnij sobie jedną decyzję, która była początkiem ważnej zmiany i wymagała odwagi wprowadzenia jej. Może chciałeś skończyć zupełnie inne studia, może zmieniałeś zawód i pracę wtedy gdy wszyscy mówili „Wariat, w kryzysie zmieniać? Nie szanuje tego co ma” , albo zapadła w Twojej głowie decyzja - „rozwodzę się” „biorę ślub” „sprzedaję mieszkanie/kupuję mieszkanie” „wyjeżdżam” „zakładam własną firmę” „nie chcę mieć dzieci” „próbuję z in vitro” „chcę realizować pasję” 
Utrudnienia w postaci lękowych, złośliwych doradców są niczym Cuma...– lina służąca do cumowania, czyli mocowania jednostki pływającej do nabrzeża, boi, dalby lub innej jednostki oraz do holowania i tym podobnych czynności silny wiatr, prąd wody i ciasnota w porcie.

Przykładów jest całe mnóstwo.
„Po psychologii nie ma pracy będziesz pracowała w kiosku ruchu” , „Katedra immunologii ma prestiż, a taka poradnia – nie wiem czy dobrze robisz”. „Awans? Wiesz jaka to odpowiedzialność?” „Siedź cicho a znajdą Cię” „jakie to biedne dziecko – dla niego powinniście być razem” „złapałaś faceta to go trzymaj” „kobieta bez dzieci to jak uschłe drzewo które nie przynosi owoców” „po co wam ślub, tyle teraz rozwodów” „własna firma – zus cię wykończy kosztami” „w naszej rodzinie rozwodów nie było” „co ten facet widzi w kimś takim jak ty” „ta kobieta to porażka z kim Ty chcesz się związać” „mieszkanie to kredyt na lata a jak stracisz pracę?”
Pamiętajmy jednak, że są też inne. Ja w dobrym momencie usłyszałam: „Analitykiem będziesz pewnie dobrym, ale psychologiem będziesz bardzo dobrym” Może Ty uslyszałeś/aś to: „Rób tak żeby być szczęśliwym człowiekiem” „Lepiej idź własną drogą” „Szczęśliwy Rodzic, szczęśliwe dziecko” „Jest Ci źle – nie wahaj się , zmień to” „ to dobra inwestycja zawsze znajdziesz wyjście gdyby coś się wydarzyło” i zdanie, którym podzielę się z Wami bardzo chętnie „Cokolwiek zdecydujesz, będzie dobrze” - wypowiadał je mój Dziadek.
Na pewno masz swoje przykłady... Zastanów się teraz jakie – przywołaj, jeśli chcesz zapisz.- spal negatywne opraw w ramkę w swojej głowie te pozytywne i wracaj do nich jak najczęściej. Wsparcie dobrze jest znaleźć w sobie samych, w naszej decyzji na podstawie planu tras do wykonania. Przekonaliśmy więc samych siebie, że warto podjąć przemyślane działanie nie sugerując się lękami i komentarzami. Zbudujmy sobie również zewnętrzne wsparcie wśród ludzi, których znamy, którym ufamy, dla których nasze cele są ważne.
To od nas zależy, jak potraktujemy przestrogi i słowa otuchy jakie nadamy im znaczenie. Czy będą cumą lub mooringiem wplątującym się w śrubę czy zadziałają jak świetna zgrana załoga.
Podsumujmy....
  • plan i decyzja o wyjściu z portu jest – o zmianie w życiu, przeprowadzeniu odkładanych spraw
  • sprawdzasz czy nie ma dodatkowych utrudnień - np sczepione odbijacze, cudzy ponton przy Twoim jachcie, którymi dla Ciebie są wszelkie negacje, lęki i wątpliwości wrzucane na Twój pokład przez innych ludzi – usuń je. Odetnij się wyobrażając sobie jak bardzo pomoże Ci to w osiągnięciu celu. Możesz powiedzieć, że sobie ich nie życzysz dając to jasno do zrozumienia „wspieraj mnie albo wyjdź z mojego jachtu” lub po prostu zerwać toksyczny dla Ciebie kontakt. Miej odwagę odejść od wszystkiego co Cię niszczy, ogranicza, nie pozwala się rozwijać i realizować planów.
  • rozdzielasz zadania załodze – wybierasz cumowych i osobę do mooringu/ów, oraz w razie potrzeby chroniących burty – znajdź wsparcie na zewnątrz... w razie potrzeby nie mając załogi wyjdziesz z portu z pomocą załóg sąsiednich jachtów. Niech to będą ludzie, którzy wiedzą, że pomoc polega na wykonaniu czynności, wypowiedzeniu słów które Ty klasyfikujesz jako pomoc, a nie tych które oni wyobrażają sobie za pomocne dla Ciebie. Jeśli masz takich Przyjaciół czy sprawdzonych znajomych, partnerów to świetnie. Jeśli nie uważnie patrz czy wszystko dzieje się tak jak chcesz – to Ty jesteś Kapitanem swojego życia.
  • bierzesz pod uwagę pogodę, siłę i kierunek wiatru, prąd wody, ilość miejsca jaką masz na manewrowanie – jacht to nie samochód – nie możesz dziesięć razy wykonywać manewru po „5 centymetrów” żeby wyjechać. Okoliczności zewnętrzne są bardzo istotne, na wiele masz wpływ, są też takie na które trzeba być przygotowanym. Jeśli chcesz kupić/sprzedać mieszkanie, musisz być przygotowanym na „humory banków” znać rynek mieszkaniowy... jeśli będzie to rozwód manipulacje drugiej strony mogą być skutecznym spowalniaczem, jeśli zmiana nawyku – zbyt duża pobłażliwość dla siebie i brak dotrzymywania sobie danych obietnic może nawet „przykleić Cię do jachtu obok”
  • decydujesz, w którym momencie i w jakiej kolejności oddawane są mooringi i cumy – kontrolujesz sprawność wykonania zadań m.in. po to aby liny nie wkręciły się w śrubę i aby sprawnie wyjść z portu. Używasz manetki silnika i ewentualnie steru strumieniowego, aby manewr odbył się z sukcesem. Będąc kapitanem swojego życia zwłaszcza na wstępnej fazie zmiany musisz być skupiony, spokojny i uważny.

Skoordynowanie tych wszystkich działań wymaga determinacji – kluczową jest zaplecze które masz w sobie... Obraz osiągnięcia sukcesu.

Historia prawdziwa XY – momentem przełomowym prowadzącym do decyzji o opuszczeniu portu był ten pierwszy i ostatni moment kiedy przemoc emocjonalna zamieniła się w fizyczną. Została popchnięta tak mocno, że się przewróciła, wtedy jeszcze chciała ratować sytuację, ale odpowiedzią było wymierzenie uderzenia z nogi w podbrzusze... Pomyślała wtedy... mam 2 miesiące do ślubu... a gdybym była w ciąży? Rzeczą oczywistą była reakcja – NIE – to koniec – zaczynam na nowo. Przygotowała się powiadamiając najbliższe osoby, na których wsparcie mogła liczyć. Trzy miesiące żałoby wśród rozumiejących ludzi doprowadziło ją do momentu o którym pisaliśmy wcześniej – wyszła z portu śmiejąc się głęboko i radośnie jak nie śmiała się od lat. Plan zawierał oderwanie się od trudnych wspomnień i od przekonania, że najlepsze lata spędziła w toksycznym związku usiłując sprostać zadaniu społecznemu pt małżeństwo i nic dobrego jej już nie spotka. Załogą, która przyjęła zadania oddania mooringu i cum okazali się starzy i nowi przyjaciele, a we wstępnej fazie również rodzice. Celem było inne mieszkanie, inne miasto, inny port zawodowy - zerwanie z przeszłością na korzyść odkrywania siebie na nowo....
W moim przypadku zmiana zawodu wymagała powrotu do planów z liceum... już wtedy chciałam iść w tym kierunku... teraz jednak wszystko zależało ode mnie. Znalazłam ludzi, którzy wspierali mnie mimo, że nie wierzyli w moje plany. Nie musieli – najważniejsze, że pomogli mi wg moich wyobrażeń pomocy. Rodzice pomogli mi w uregulowaniu pierwszych opłat za studia. Mój szef w pracy, którą znalazłam powiedział, że zatrudnia mnie widząc moją determinację ( nie znal tylko jej źródła). Mieszkanie znalazła koleżanka – odstąpiła mi miejsce w akademiku. Pomogli mi wystartować do celu bycia odrzucając moje cumy :) wiążące mnie w zawodzie, który mógł mnie tylko frustrować nie będąc moim przeznaczeniem.

piątek, 20 września 2013

Plan życiowego żeglowania ;)

Czy znasz postanowienia "od dziś" "od jutra" "nigdy więcej" ? Mało kto doprowadza do realizacji któregokolwiek. Powód? Głównym jest kierowanie się emocjami i niecodziennym, niby magicznym momentem. Tak naprawdę każdy dzień może być dla nowym początkiem ale to....trudne? I tak i nie. Decyzja o dotarciu do celu to nie nastrój chwili. To plan i jego wykonanie, czasem z planami B i zmianami na które musimy być gotowi. Mimo trudności, nieprzewidzianych zdarzeń musimy być gotowi na cieszenie czasem kiedy jest przyjemnie i wszystko dzieje się „na fali”.

Czyż nie tak wygląda nasze życie? Chcemy osiągać cel byle łatwo... z drugiej strony nie cenimy czegoś, co nie wymaga zaangażowania i wysiłku... a szkoda...


Żeby szczęśliwie i z przyjemnością żeglować, trzeba postanowić, że wypływasz w morze, a przed wyjściem z portu wiedzieć dokąd, którędy i jak daleko jest do miejsca docelowego - wyznaczasz kurs... wiesz gdzie są punkty, w których trzeba go zmienić, jaka jest najbliższa i prognoza pogody, jaki wieje wiatr i jak wpłynie żeglowanie…. Nie zapominaj o pięknie żeglugi i pięknych widokach po drodze....
Jeżeli nie postanowisz, że wypływasz, a będziesz jedynie planować pozostaniesz pływając palcem po mapie... a chyba nie o to chodzi.
Jeżeli masz swój cel – wymarzone miejsce na ziemi gdzie chcesz pojechać, pracę, kupno domu, założenie rodziny, uwolnienie się od toksycznych relacji, przełamanie stereotypu zachowania czy postępowania z jakim się borykasz, zmianę nawyku który Ci szkodzi... świetnie – gratulacje, ale bez decyzji i bez planu nawigowania swoim życiem jesteś skazany na frustrację.
Cel jest – to czy go osiągniesz, czas i sposób dotarcia zależy od Ciebie...
Zaplanuj teraz swoją trasę...
Określ swój port docelowy, wyznacz kurs.
Zastanów się którędy chcesz prowadzić żeglugę swojego życia.
Co chcesz zmienić... 
Jak to zrobić? Podjąć decyzję. 
Właściwie celem pozytywnym jest droga do wybranego portu jachtem, który ma Twoje Imię i sam port.
 Jest to trudne tylko na początku. Plan uruchamia wyobrażenia o tym jak będziesz żyć kiedy nic nie będzie Cię ściągać w dół. Co było Twoim marzeniem zanim zostało zniszczone. W czasie żeglugi życia odnajdziesz na nowo swoje cechy, możliwości, talenty i smak każdego dnia. 

Warunek jest jeden celem ma być Twój Port a nie przyklejenie się blisko na bojce poza jego główkami (wejściem do portu) i oddanie najlepszych miejsc przy kei znów innym jachtom – Ty jesteś najpiękniejszym jachtem"...
 

wtorek, 17 września 2013

Nigdy nie jest za późno na świętą prawdę

Żeglowanie i królestwo Neptuna to coś bez czego nie umiem już żyć... 
Teraz wiem, że żegluję też na lądzie, każdego dnia.
Więc do rzeczy
Moje początki wyglądały tak: Pierwszy raz weszłam na morski jacht żaglowy w grudniu 2008. I to był początek mojego szalonego życia, które kocham. Od tamtego sylwestrowego rejsu obserwując siebie i słuchając innych zauważyłam, że życie jest żeglugą... a stare morskie przysłowie „Jaki jesteś na lądzie pokaże morze, jak zmieniło cię morze pokaże ląd” jest prawdą z kategorii „świętej prawdy.”  Nie miałam pojęcia, że taka tam decyzja - dobrze, niech ten Sylwester wygląda inaczej niż pozostałe - wpłynie na mój świat. Wchodząc na jacht w Sukosanie pomyślałam, że chyba zwariowałam. Ledwo przetuptałam przez tę deskę łączącą suchy ląd z jachtem. Tak, jasne teraz wiem że to trap i keja.. :) Piątka młodych ludków i my trzy ... Taaak, tylko, że ja byłam pierwsza... Za chwilę dołączyły dziewczyny... No cóż... Zeszłam po tych dziwacznych schodkach... lampka wina... rozmowy - lekko z dystansem na początku- przerodziły się w śmiech i kompletny brak poczucia różnicy wieku. Po czasie usłyszałyśmy... "dziewczyny jak my zobaczyliśmy te wasze pesele na liście załogi... zwątpiliśmy - to się wpakowaliśmy w sylwestra, ale teraz jest już w porządku dlatego wam to mówimy."
W tym roku sylwestra też będą na morzu :) 

Żeglowanie jest poczuciem wolności, radością, szaleństwem i refleksją pod warunkiem, że znasz zasady, wiesz co może się zdarzyć, a jak nie jesteś w stanie przewidzieć niektórych spraw, to Twoje umiejętności i współdziałanie z innymi zawsze pomoże Ci z satysfakcją dotrzeć do portu... Podobnie jest w życiu...
Moim, Twoim, nas wszystkich. O tym następnym razem.